Świąteczne przepychanki
19.04.2025 r. | Bożena Uścińska
– Irena, chodź szybko! – krzyczy twój mąż z salonu.
Jesteś przekonana, że siedzi przed komputerem i ogląda mecz lokalnej drużyny piłki nożnej.
– Zawodnicy są beznadziejni – myślisz z niechęcią. – Czemu Zdzichu im kibicuje? A ja muszę ciągle oglądać powtórki ich „udanych” akcji i prawie strzelonych goli…
– Jestem zajęta! – odkrzykujesz. – Sam sobie oglądaj tych pożal się boże bohaterów!
– Nie o to chodzi. Czytam wpis jakiegoś gościa, musisz to zobaczyć. No chodź! – słyszysz ponaglający głos męża.
Wkładasz okulary i stawiasz krzesło obok fotela, w którym rozsiadła się twoja druga połowa.
Choroba spada nagle
„Mój teść 14 lat temu przeszedł udar, na tyle poważny, że po wyjściu ze szpitala trzeba mu było zapewnić całodobową opiekę – czytasz. – Po naradzie z rodzeństwem żony ustalono, że zamieszka u nas. Zanim przyjęliśmy teścia pod swój dach, postawiliśmy jeden warunek: każdego lata, przez miesiąc, ojcem zajmować się będzie brat żony albo któraś z jej sióstr. Z perspektywy czasu widzę, że to było bardzo rozsądne postawienie sprawy. Oboje z żoną pracujemy na pełny etat, wychowujemy dwóch nastoletnich synów, a wraz z chorobą ojca, spadły na nas dodatkowe, wyczerpujące zadania. Chcieliśmy więc zagwarantować sobie prawo do odpoczynku”.
– O, to zupełnie, jak u nas! – podsumowujesz przeczytany fragment historii nieznanego ci internauty. – Udar ojca, wspólne mieszkanie, praca na cały etat! Nawet liczba synów się zgadza! – stwierdzasz. – Tylko, że nam nikt nie obiecywał pomocy!
– Czytaj dalej. Przekonasz się, że tamto rodzeństwo jest tyle samo warte, co twoje – wybucha Andrzej.
Zaintrygowana słowami męża, wracasz do przerwanej lektury.
„Szybko okazało się, że cała opieka nad teściem spadła wyłącznie na nas. Rodzeństwo żony nigdy nie miało czasu. Zamiast pomocy, były wymówki. Jednej z sióstr wiecznie chorowały dzieci i musiała się nimi zajmować. Druga każdego lata załatwiała sobie wyjazd do sanatorium albo turnus rehabilitacyjny, leczyła się. Brat zawsze miał jakiś pilny projekt do skończenia i w ostatniej chwili rezygnował z urlopu. Przepraszał, tłumaczył się, jednak przedkładał pracę nad zajmowanie się ojcem. A najstarszej siostrze w ogóle nie opłacało się latem przylatywać do Polski! Po całorocznej harówce należał jej się przecież urlop nad ciepłym morzem, a nie stres związany z pielęgnacją niesamodzielnego ojca!”.
– Co za egoiści! – wyrywa ci się. – Ale jakbym słyszała Jolkę i Antka!
– Dokładnie! Dlatego chciałem, żebyś to przeczytała – w głosie Zdzisława wyczuwasz złość. – Wszędzie ten sam scenariusz! Rodzina obiecuje pomoc, a potem nie angażuje się w opiekę nad krewnym. Czasem przeprasza , ale częściej jednak wymyśla wymówki i domaga się, by w nie uwierzyć! A opiekun kolejny raz nie może odpocząć. Na koniec otoczenie przyzwyczaja się, że to na nim spoczywa cały ciężar troski o chorego. Perfidia i wygodnictwo!
– Uspokój się – kładziesz rękę na dłoni męża. – Jeszcze dostaniesz ciśnienia!
Ratując zdrowie opiekuna
„Najgorsze były święta – wracasz do lektury poruszającego was tekstu. – Wszyscy meldowali się u nas – prawie trzydzieści osób! Trzy lata temu po wyjeździe gości, żonę tak rozbolał brzuch, że trafiła na SOR. Oprócz tego miała zawroty głowy i mocno podwyższone ciśnienie. Po badaniach dyżurny lekarz stwierdził, że jej dolegliwości to wynik stresu. Zalecił żonie dłuższy odpoczynek i zmianę trybu życia. Radził lepiej się odżywiać, bo okazało się, że ma silną anemię.
– To tak jak u mnie – dociera do ciebie powaga sytuacji. – Też mam złe wyniki krwi. Ale zaczęłam dbać o zdrowie! Ten psychiatra dobrze dobrał mi leki.
– Czy ty siebie słyszysz? – wybucha Zdzisław. – Z anemią nic nie robisz! A zamiast zagonić Jolkę i Antka do pomocy, leczysz się z powodu wyczerpania i depresji! Przecież to skandal!
– To jak ich zmusić do opieki nad ojcem? Masz pomysł? – pytasz bezradnie.
– Może zróbmy tak jak to małżeństwo z internetu? – zastanawia się twój purpurowy ze złości małżonek. – Kiedy cała rodzinka była już na miejscu, znieśli z żoną walizki, włożyli płaszcze i oświadczyli, że razem z synami wyjeżdżają w góry. Wrócą za tydzień. Na stole zostawili listę spraw do załatwienia w związku z opieką nad ojcem. I wyszli!
– To zgodne z prawem? – pytasz. – Zostawić podopiecznego?
– Oni też się bali takich zarzutów – odpowiada twój mąż. – Ale się zabezpieczyli. Wysłali list do dzielnicowego z informacją, komu powierzają opiekę nad niepełnosprawnym teściem. Takie samo pismo trafiło do MOPS-u. I jeszcze do sądu, bo po powrocie, zamierzali prawnie uregulować zasady opieki nad teściem.
– No nie wiem. To jak wypowiedzenie wojny. Utrzymują nadal stosunki z rodziną? – nadal masz wątpliwości.
– Okazało się, że postawienie sprawy na ostrzu noża, pomogło – słyszysz w odpowiedzi. – Acha, zapomniałem ci powiedzieć, że pracodawcy rodzeństwa dostali prośby o urlop na opiekę nad chorym ojcem.
– Sfałszowali podpisy?
– Nie, nie sfałszowali. Napisali podania podpisując się własnym nazwiskiem. I świetnie uzasadnili prośby! – w głosie męża wyczuwasz podziw. – Wysłali nawet wyniki badań żony.
– Oj, to grubo! Aż trudno uwierzyć, że coś takiego się zdarzyło – wyrywa ci się okrzyk zdumienia.
– Zdarzyło i poskutkowało – kończy relację Zdzisław. – Oczywiście, najpierw była straszliwa awantura. Nikt z przyjezdnych nie zamierzał się wtedy zaopiekować chorym, ani wtedy, ani w przyszłości.
– No to jak wybrnęli?
– Braciszek jeszcze tego dnia znalazł kogoś na tydzień do opieki – wyjaśnia twój mąż. – Zapłacił opiekunce. Obiecał, że do końca roku będzie pokrywał koszty takiej usługi. Zażądał jednak, by od stycznia dokładały się także siostry.
– Zgodzili się? – nie dowierzasz.
– Oczywiście! – drwi twój mąż. – A ta siostra z Londynu zaproponowała jeszcze, by świąteczne jedzenie kupować w firmie cateringowej albo zamawiać posiłki z restauracji. Obiecała też, że następnym razem wynajmie hotel.
– Ja to bym jeszcze chciała wychodzić z domu, kiedy pojawia się u nas Jolka albo Antek – zaczynasz snuć marzenia.
– Dodaj, żeby się nie gościli, tylko przez kilka godzin siedzieli z ojcem, u niego w pokoju.
– Wścieka mnie, gdy zamiast pójść z ojcem do toalety albo go nakarmić, krzyczą, żebym przyszła. Bo niby lepiej wiem, jak go pielęgnować, co zrobić, jak ojciec ma humory – tłumaczysz, nie wiadomo bardziej rodzeństwo czy siebie.
– Nic się ojcu nie stanie, jak raz będzie inaczej niż lubi – irytuje się twoja druga połowa.
– Przestań – przerywasz mężowi, wiedząc, że za chwilę zacznie wypominać ci, że za bardzo ulegasz ojcu.
– Wiesz, co mnie najbardziej boli? – Zdzisław zrywa się z fotela. – To że ich ojciec wychwala pod niebiosa: za te parę minut rozmowy, sporadycznie przywieziony prezent. A na nas wiecznie narzeka, obgaduje przed obcymi.
– To co mam zrobić? – masz łzy w oczach, bo od lat boli cię ta niesprawiedliwość.
– Porządek!
– Mam nie wpuszczać Jolki i Antka do ojca? Nie urządzać świąt? – raczej stwierdzasz niż pytasz. – Ojciec ma tak mało radości z życia…
– I nie widomo, jak długo będzie z nami – dopowiada Zdzisław.
– Ale to prawda…. – oponujesz.
– Weźmy przykład z tego internauty – kończy twój mąż – W Wielkanoc zażądamy, by twój brat i siostra zaczęli wreszcie pomagać nam przy ojcu! I koniec goszczenia się u nas. Niech Jolka i Antek też organizują święta!
Artykuł jest częścią cyklu „Głowa w równowadze”, w których psycholog Bożena Uścińska pomaga swoim czytelnikom i pacjentom Przychodni Miejskiej w Pieszycach spojrzeć na codzienne życie i spotykające nas wszystkich dylematy, trudności i problemy z perspektywy naszego własnego dobrostanu.
Zachęcamy do czytania, dumania i dzielenia się z nami swoimi spostrzeżeniami.
Kolejny tekst już za dwa tygodnie.
Zobacz rownież:
-
Wśród sąsiadów bezpieczniej
Więzi sąsiedzkie mogą być wielką siłą – we wspólnocie łatwiej o bezpieczeństwo i pomoc w razie kłopotów. Wspólnota sprawia, że nie jesteśmy obojętni.Wśród sąsiadów bezpieczniej
Więzi sąsiedzkie mogą być wielką siłą – we wspólnocie łatwiej o bezpieczeństwo i pomoc w razie kłopotów. Wspólnota sprawia, że nie jesteśmy obojętni. -
Nie jestem dzieckiem!
O decydowaniu o sobie, odwadze mówienia o tym, co się myśli i odpowiedzialności za własne życie. Psycholog Bożena Uścińska zaprasza na kolejny felieton z serii „Głowa w równowadze".Nie jestem dzieckiem!
O decydowaniu o sobie, odwadze mówienia o tym, co się myśli i odpowiedzialności za własne życie. Psycholog Bożena Uścińska zaprasza na kolejny felieton z serii „Głowa w równowadze". -
Przydasie, śmieci i... kłopoty
Patologiczne zbieractwo, czyli syllogomania, choć dla postronnych może być zupełnie niezrozumiałe, zbieraczom pomaga regulować emocje.Przydasie, śmieci i... kłopoty
Patologiczne zbieractwo, czyli syllogomania, choć dla postronnych może być zupełnie niezrozumiałe, zbieraczom pomaga regulować emocje.