Jak się przygotować na kryzys?

25.08.2025 r. l Bożena Uścińska

kryzys - środek.jpeg

 

– Pani z naszej miejscowości? – starsza kobieta na przystanku autobusowym zadała pytanie, na które nie zamierzałaś odpowiadać. Jednak twoje milczenie nie zniechęciło nieznajomej – weszła pod dach wiaty, przeprosiła czytającego rozkład jazdy mężczyznę i usiadła obok ciebie.

– Przyjezdna – domyśliła się. – Praca czy odwiedza pani cmentarz?

– Ani jedno, ani drugie – odpowiadasz spuszczając wzrok. 

– Ja odwiedzam tu grób babci. Dziś skończyłaby 120 lat – słyszysz.

Nagle zaciekawiona odwracasz głowę w stronę nieznajomej. Twoja rozmówczyni dostrzega to i z ożywieniem podejmuje przerwaną rozmowę. 

– Babcia i mama osiedliły się tu zaraz po wojnie, jeszcze w 1945 roku – zaczyna opowieść. – Reszta rodziny zaginęła gdzieś pod Lwowem. Babcia nigdy nie dowiedziała się, czy ktoś z jej krewnych przeżył. Nie pomogły poszukiwania polskich i zagranicznych instytucji. Wiemy tylko, gdzie i kiedy poległ na froncie dziadek, ojciec mojej mamy. Śmierć męża i ta niepewność, co spotkało bliskich, bardzo zmieniły babcię. Z radosnej dziewczyny stała się zgorzkniałą, pełną obaw kobietą. Odkąd pamiętam panicznie bała się kolejnej wojny. Suszyła skórki chleba i chowała je pod materacem. W tajemnicy przed moją mamą wysyłała mnie po kolejny kilogram mąki lub kaszy. W domu ciągle wybuchały kłótnie o zepsutą żywność.

Stres pourazowy

Słuchasz z narastającym zaciekawieniem, kiedy więc pada pytanie: „Nudzę panią?”, pośpiesznie zaprzeczasz.

– Moi krewni też pochodzą z kresów – wyjaśniasz. – Ale na ziemie odzyskane dotarli dopiero na początku lat pięćdziesiątych. Babcię  ściągnęła spod Warszawy jej starsza siostra. We Wrocławiu obie dostały pracę, założyły rodziny. Jednak wojna odcisnęła na nich swoje bolesne piętno. Myślę, że obecnie u obu zdiagnozowano by PTSD.  

– Coś o tym słyszałam, ale nie do końca wiem, co to oznacza – przyznaje nieznajoma.       

 – To skrót, już wyjaśniam – odpowiadasz.

– Proszę zaczekać! Zapiszę sobie – pada prośba.  

PTSP (Post-Traumatic Stress Disorder) to skrót angielskiej nazwy zespołu stresu pourazowego – zaczynasz po chwili. – Opisuje zaburzenie psychiczne będące reakcją na skrajnie stresujące wydarzenie (traumę). Może ono być tak silne, że przekracza zdolności adaptacyjne psychiki danego człowieka.

– Takim wydarzeniem na pewno jest wojna!

–  Między innymi – potwierdzasz.

 – Nawet nie umiem sobie wyobrazić przez co przeszły babcia i moja mama – zamyśla się twoja rozmówczyni.

– Ja chyba też nie – odpowiadasz. – Ale sądzę, że klęski żywiołowe wywołują podobne reakcje – stany lękowe, unikanie sytuacji kojarzących się z nieszczęściem. Mój sąsiad na przykład do dziś boi się wsiąść do samochodu. Jego auto podczas wrocławskiej powodzi tysiąclecia w 1997 roku porwała woda. Dosłownie cudem się z niego wydostał. Dopłynął do jakiegoś pnia i siedząc na nim doczekał pomocy.

– Straszne!

– Od tego czasu nie prowadzi samochodu, unika nawet komunikacji miejskiej – dorzucasz.

–  Ja po zeszłorocznej powodzi do dziś mam koszmary nocne – zwierza się szeptem nieznajoma. – Śni mi się woda wdzierająca się do naszego domu. Budzę się, chcę ratować dzieci, ale tonę. Masakra!

– To częste po traumie – wyjaśniasz.

– A czy obrazy strasznych wydarzeń, które nachodzą człowieka nawet w środku rozmowy, też świadczą o stresie pourazowym? – dopytuje twoja rozmówczyni. – Zdażyło mi się kilka razy, że nagle przestałam sprzedawać. Raz klient się zaniepokoił, bo wglądałam jakbym miała zaraz zemdleć. 

– Wdzierające się do świadomości obrazy zagrożenia, którego się doświadczyło pojawiają się często. Zauważono jednak, że nie od razu, ale po upływie nawet kliku lat – potwierdzasz. – To zjawisko ma nawet swoją nazwę: flashback. Flashbacki występują też u ofiar napaści, u ludzi po wypadkach, ciężkich chorobach.

– Trudne słowo…

U pewnych osób PTSD może wywołać nawet diagnoza poważnej choroby albo bycie świadkiem czyjegoś nieszczęścia – pośpiesznie dzielisz się kolejną porcją informacji. Przerywasz, bo właśnie nadjeżdża wasz autobus.  

W autobusie kontynuujesz rozmowę.

–  Kiedy w 1997 roku we Wrocławiu była powódź, wiele osób mówiło, że czuje się jak podczas wojny – przypominasz sobie rozmowy z tamtych dramatycznych dni.  

plecak.jpeg

– Nie uwierzy pani, ile razy słyszałam coś takiego od starszych ludzi po powodzi w 2024 roku – starsza pani znów ścisz głos. – Mówią, że to dopiero początek nieszczęść, że będzie też wojna!

– Moja mama też obawia się kolejnej wojny.

– Martwię się bardzo, bo moja wydała już prawie całe oszczędności na przygotowania do kolejnego konfliktu...

– Moja mama też! – wykrzykujesz. – Na co poszły pieniądze pani matki? – pytasz.

Plecak ewakuacyjny

– Wszystkim nam kupiła plecaki i wyposaża je na wypadek ewakuacji – odpowiada siedząca obok ciebie kobieta. – Mamy już radia na baterie i komplety baterii.

– Moja mama zaczęła od latarek i kurtek przeciwdeszczowych – przerywasz. – Skompletowała sztućce, kupiła otwieracze do puszek. Mamy też gwizdki, zapałki i zapalniczki. Dostaliśmy też mapy z lokalnymi drogami, kompasy i busole.

– Moja od kilku tygodni gromadzi dokumenty – przerywa ci twoja rozmówczyni. – Co chwila pyta nas, czy pamiętamy gdzie leżą nasze dowody tożsamości, akty własności mieszkań, wypisy z ksiąg wieczystych. Mamy już specjalną teczkę na dowody ubezpieczenia, akty urodzenia, ślubów i zgonów naszych krewnych. Są w niej również zaświadczenia o rentach, emeryturach i innych dochodach. Mój syn dał mamie pendrive’y ze skanami wszystkich dokumentów.

– Moje dzieci zaskakująco poważnie traktują przygotowania swojej babci do wojny – mówisz zaskoczona. – Córka dowiedziała się, co ma być w apteczce i zgromadziła dla każdego leki, które przyjmuje na stałe, ale też paracetamol, ibuprofen, środki przeciw biegunce, nudnościom i wymiotom, elektrolity. Dowiedziała się, że mogą być potrzebne termometry, pęsetka, opatrunki, gazy, folia termiczna, plastry, bandaże i plastry chemiczne. Wszystko kupiła z własnego kieszonkowego!

– A u mnie trwa teraz zbieranie pieniędzy na śpiwory i butelki z filtrem.

– W naszych plecakach będą też worki na śmieci, ubrania na zmianę, mydła do dezynfekcji – wymieniasz kolejne przedmioty, które trafią do  plecaków.  

– U nas toczy się dyskusja, komu dopakować łom, kombinerki i inne narzędzia.

– Mam też cały słoik z gotówką w niewielkich nominałach. Syn mówi, że mogą być potrzebne na jedzenie lub paliwo – dorzucasz.

Chcesz kontynuować rozmowę, ale twoja rozmówczyni żegna cię pośpiesznie. Wysiada na przystanku koło… bunkra. Uznajesz ten zbieg okoliczności za symptomatyczny. Postanawiasz nie bagatelizować obaw matki i włączyć się do przygotowań na wypadek jakiegoś kryzysu.      

 


 

Głowa w równowadze - cykl tekstów i porad dla mieszkańców Pieszyc

Artykuł jest częścią cyklu Głowa w równowadze, w których psycholog Bożena Uścińska pomaga swoim czytelnikom i pacjentom Przychodni Miejskiej w Pieszycach spojrzeć na codzienne życie i spotykające nas wszystkich dylematy, trudności i problemy z perspektywy naszego własnego dobrostanu.

Zachęcamy do czytania, dumania i dzielenia się z nami swoimi spostrzeżeniami. Kolejny tekst już za dwa tygodnie.

 

Zobacz również:

 

Przewiń do góry