Adaptacja do studiów – dla dzieci i rodziców

Bożena Uścińska | 20.10.2025 r. 

student-środek.jpeg

Twój syn dostał się na wymarzone studia – architekturę. Pod koniec września całą rodziną odwiedziliście więc miasto, w którym będzie się uczył. Kto wie, może po studiach dostanie tam pracę, założy rodzinę? To częsty scenariusz, który życie pisze dla młodzieży z małych miejscowości. Podejrzewasz, że wkrótce wasz jedynak będzie odwiedzał dom coraz rzadziej, nie chcąc rezygnować z atrakcji, jakie oferuje wielkie miasto. Liczysz jednak, że Adam będzie przykładał się do nauki, że nie zmarnuje szansy jaką daje wyższe wykształcenie.

Wraz z mężem postanowiliście, że wynajmiecie Adamowi mieszkanie blisko uczelni. To duży koszt, ale zależy wam, żeby wasz świeżo upieczony student nie tracił czasu na dojazdy, żeby skupił się na nauce. Zadbaliście też o posiłki, wykupując synowi obiady w bardzo popularnej wśród studentów jadłodajni. Sprawdziliście – smakują jak domowe jedzenie i są obfite! Jesteś przekonana, że zrobiliście wszystko, by wasz syn dobrze poczuł się w roli studenta.  

Zaskoczenie

Pełna nadziei, że usłyszysz entuzjastyczną relację, postanawiasz zadzwonić do przyszłego architekta.

– Adasiu, opowiadaj! Jak ci się mieszka? Poznałeś już wszystkich wykładowców? Dużo trzeba będzie wydać na podręczniki? A koledzy? Jest z kim pogadać? Dobre te obiady, które ci wykupiliśmy? – zachęcasz syna, by podzielił się wrażeniami z pierwszych dni po rozpoczęciu roku akademickiego.

– Mamo, ja zrezygnuję ze studiów – odpowiada Adam.

– Co ty mówisz? – z trudem łapiesz oddech. – Taka decyzja? Po dwóch tygodniach? Stało się coś?

– Nie chcę o tym rozmawiać – słyszysz odpowiedź, która już nie raz zapowiadała trudności w waszych wzajemnych relacjach. Po takim zdaniu twój syn zazwyczaj unika kontaktu z tobą, z ojcem, a nawet z  babcią Barbarą, twoją matką. Jesteś przerażona, bo trudno ci przewidzieć, jak długo potrwa okres turbulencji w waszej komunikacji. Wiesz tylko, że czeka cię okres rozpaczliwych prób dotarcia do syna i poczucie narastającej  bezradności. Nie, nie pozwolisz na to! Zrobisz wszystko, by zapobiec takiemu biegowi wydarzeń. Studia to zbyt poważna sprawa. 

– Adam, czy chociaż raz w życiu mógłbyś konkretnie odpowiedzieć na pytanie? – starasz się mówić spokojnie, choć po słowach syna masz ochotę krzyczeć ze złości. – Myślisz, że damy ci tak po prostu rzucić studia? Zapominasz, ile nas kosztowały korepetycje? Pamiętasz chociaż, że ojciec nie wymienił auta, bo chciał wynająć ci kwaterę koło uczelni? Za grosz wdzięczności!

– Coś jeszcze?

– Nie bądź arogancki! – podnosisz głos. – Muszę zrozumieć… – Nie kończysz, bo twój syn się rozłącza.  

Trudności adaptacyjne

– Adaś zawsze źle się odnajdywał w nowym otoczeniu – próbuje cię uspokoić twoja matka. – Pamiętasz, co wyprawiał w przedszkolu? A potem w pierwszej klasie?

– Pamiętam – odpowiadasz. – Wychowawczyni po tygodniu zasugerowała kontakt z poradnią wychowawczo-psychologiczną.

– Albo darł się jak opętany, albo płakał i nie chciał wychodzić na przerwę. Nauczycielki nie dawały sobie z nim rady. Ile razy dzwoniłaś, żebym go zabrała do domu, bo siedzi u pani dyrektor – w głosie rozmówczyni wyczuwasz lekką urazę.

– Mamo, do końca życia będę ci wdzięczna za wszystko, co zrobiłaś dla Adasia!

– Daj spokój! Było mi go żal, bo dzieci go unikały i się z niego śmiały. A najbardziej mnie bolało, że nauczycielki tylko narzekały, zamiast mu pomóc – tłumaczy swoje ówczesne zaangażowanie ukochana babcia waszego syna.  

– Dziwisz się? Nie dawał nikomu do siebie podejść. Uciekał do toalety, zamykał się, woźna nie raz musiała wyciągać go z kabiny – wspominasz trudne początki nauki swojego syna.

– Ale z przedszkolem to mu się udało. Prawie nie chodził na zajęcia – przerywa ci matka.

– Myślę, że zbyt łatwo ulegaliśmy jego histerii! Po każdej aferze zostawał w domu, bo nie pracowałaś i mogłaś się nim zająć. Wykorzystywał sytuację. Szkoda, może gdyby musiał regularnie chodzić do przedszkola, to potem w szkole byłoby mu łatwiej. Umiałby się dogadywać z rówieśnikami – mówisz z rezygnacją.

– Aniu, dajmy spokój z przeszłością. Zastanówmy się raczej, co zrobić teraz. Adaś musi przystosować się do nowej sytuacji – proponuje babcia zatroskana o swojego wnuka.

studia.jpeg

 Uczelnia pomaga

– Mamo, widzę światełko w tunelu! – prawie krzyczysz do telefonu. – Przed chwilą dzwoniła do mnie pani Krystyna Kańkowska. Pamiętasz ją? Pracowała w wodociągach. Jej córka jest na roku z Adamem.

– Rozmawiała z nim? Co mówił?  

– Była zdziwiona, że nasz Adaś narzeka. Według niej ma idealne warunki do studiowania. Lokal jest tuż obok budynku, gdzie na pierwszym roku mają najwięcej wykładów. Ona, niestety, dojeżdża na uczelnię z drugiego końca miasta. Traci czas na dojazdy, ale nie ma wyjścia, bo dzięki temu w ogóle stać ją na pokój w mieście.

– Pewnie krucho w tej rodzinie z finansami? – domyśla się twoja matka.

– Pogorszyłą im się sytuacja po śmierci ojca Natalki. Pani Kańkowska mówiła, że jej córka w wakacje znalazła pracę. Podczas studiów też będzie dorabiać, bo od matki nie dostanie wiele na utrzymanie. Obie martwią się, czy dziewczyna pogodzi pracę w pubie z nauką, ale na razie są optymistkami – streszczasz rozmowę z dawną znajomą.

– No popatrz, jak to jest – wzdycha twoja matka. – Natalka ma pod górkę, ale stara się pokonać trudności. Nasz Adaś ma wszystko podane na tacy, a marudzi.

– Może dlatego, że o nic nie musiał walczyć, to teraz boi się wszystkiego, co nieznane. Byliśmy nadopiekuńczy! – po raz pierwszy w rozmowie z matką jesteś tak bardzo samokrytyczna. – Jest nieodporny na porażki, a przy tym strasznie ambitny.

– Masz rację, pewnie się przestraszył zbyt wysokich wymagań. Czy Natalka mówiła coś o tym? – słyszysz pełne troski pytanie.  

– Nie, ale przecież obie go znamy. Chciałby być prymusem, a pewnie dotarło do niego, że będzie miał silną konkurencję. Dostali się najlepsi, elita – snujesz niewesołe rozważania. – Martwię się, że nie będzie miał przyjaciół. 

– A Natalka? – pada nieśmiałe pytanie.

– Kto wie? Jest taka pogodna i dzielna. Nie zna tam jeszcze nikogo, dlatego ucieszyła się, że spotkała Adasia. Podobno próbowała go zaciągnąć na spotkanie integracyjne. Studenci drugiego roku zorganizowali je dla nowo przyjętych.

– I co? Poszedł?

– Był tylko na początku, potem wyszedł z jakimś chłopakiem. Podobno zażarcie dyskutowali – mówisz z satysfakcją. – Natalka opowiadała matce, że na uczelni dbają o studentów pierwszego roku. Dostali foldery z informacjami o warunkach studiowania. Ktoś pomoże im z wypełnianiem papierów. Mają opiekuna roku, który chce poznać każdego podopiecznego. Oprowadzono ich po laboratoriach, pokazano bibliotekę.

– To czego jeszcze chce Adaś? – wzdycha twoja matka.

– Myślę, że tego co zawsze, naszej uwagi. Szkoda, że przyciąga ją w tak irytujący sposób – domyślasz się. 

– A ja mam wrażenie, że chce zapobiec krytyce.

– Co masz na myśli? – dopytujesz.

– Adam jest rozpieszczony. Nie wiem, jak sobie poradzi z nauką, porządkami w mieszkaniu, zarządzaniem budżetem – słyszysz w odpowiedzi. – Boi się, że nie zaakceptujemy jego błędów. Jak zrezygnuje ze studiów, to nikt mu nie zarzuci, że czegoś nie potrafi, że za mało się stara.

– Trudno, będzie musiał sobie poradzić, lepiej lub gorzej. Nie będę się wtrącać, jak żyje  – postanawiasz nagle.

– Ani ja – pada podobna deklaracja po drugiej stronie linii. – Musimy zaufać Adamowi i pozwolić mu zacząć żyć na własny rachunek. To nowy początek dla nas wszystkich!

 


 

Głowa w równowadze - cykl tekstów i porad dla mieszkańców Pieszyc

Artykuł jest częścią cyklu Głowa w równowadze, w których psycholog Bożena Uścińska pomaga swoim czytelnikom i pacjentom Przychodni Miejskiej w Pieszycach spojrzeć na codzienne życie i spotykające nas wszystkich dylematy, trudności i problemy z perspektywy naszego własnego dobrostanu.

Zachęcamy do czytania, dumania i dzielenia się z nami swoimi spostrzeżeniami. Kolejny tekst już za dwa tygodnie.

 

Zobacz również:

Przewiń do góry